![]() |
Wśród niemieckich instalacji wojskowych z czasów II wojny światowej, pobudzających wyobraźnię, wywołujących gorące dyskusje, znajduje się kompleks schronów Strzyżów – Stępina … |
Schron w Stępinie-Cieszynie był jedną z ciekawszych inwestycji wojskowych, realizowanych przez Organisation Todt. W przeciwieństwie do schronu w Strzyżowie, gdzie wykorzystano naturalną górę z wykonanym już przekopem, w Stępinie (a właściwie na granicy Stępiny i Cieszyny) zastosowano całkiem inne rozwiązanie. Choć i tutaj zbocze nad potokiem Stępinka można było wykorzystać do ukrycia schronu, zbudowano go w dolinie rzeczki, równolegle do jej biegu, na terenie praktycznie otwartym. W Strzyżowie rolę bezpiecznego pancerza pełnił masyw góry, natomiast w Stępinie schron obudowano grubą warstwą żelbetonu, odporną na bomby lotnicze. Dla zwiększenia bezpieczeństwa, konstrukcja nie była sytuowana w linii prostej, lecz na rzucie łagodnego półkola, co miało utrudnić trafienie jej z powietrza. Sklepienie schronu od zewnątrz zwężało się ku szczytowi, więc w zetknięciu się z nim bomba ześlizgiwała się w dół, wybuchając dopiero przy fundamentach, grubszych i mocniejszych niż górna część budowli. Według wyliczeń niemieckich specjalistów, nawet kilkakrotne trafienie schronu w to samo miejsce pociskiem 220 mm lub odpowiadającą jego sile półtonową bombą lotniczą, nie groziło przebiciem pancerza schronu i niebezpieczeństwem dla znajdujących się wewnątrz ludzi.
Hitler i Mussolini w Stępinie (fot. arch.)
Schron w Strzyżowie był stosunkowo tani, a jego główny element stanowiła ziemia, obudowana jedynie od środka żelbetonowym pancerzem. Budowa w Stępinie, przeprowadzona z dużym rozmachem i zaangażowaniem zróżnicowanych środków technicznych, wymagała ogromnych nakładów finansowych. Oba obiekty wchodziły w skład tego samego kompleksu wojskowego, ale Stępina miała priorytet i zastosowano tu szczególne środki bezpieczeństwa z klauzulą całkowitej tajności. Wszelkie prace budowlane wykonywała „Organisation Todt”, lecz oficjalnie realizowała ona zlecenie nie na rzecz wojska, ale firmy chemicznej „Askania”. To sugerowało, że chodzi o budowę jakiegoś zakładu produkcyjnego tej branży, a więc zapewniało wiarygodną, nie budzącą podejrzeń „przykrywkę”.
Do prac w Stępinie zaangażowano niemieckich i włoskich inżynierów, techników oraz wykwalifikowanych robotników, a także ogromną rzeszę pracowników przymusowych, głównie jeńców, więźniów z obozów w Szebniach i Frysztaku, w tym znacznej liczby spędzonych do Frysztaka Żydów. Więźniowie i jeńcy wykonywali prace pomocnicze: budowali drogi dojazdowe, bocznicę kolejową, kopali rowy, układali instalacje sanitarne, wodociągi. Miejscowi ludzie dostarczali furmankami na plac budowy piasek, żwir, drewno, kamień. Nie wpuszczano ich na zamknięty, strzeżony teren, a materiały wyładowywali na jego granicy, skąd zabierali je pracownicy OT. Na budowie pracowało od około 2 do 4 tysięcy ludzi, ale w niektórych okresach było ich prawdopodobnie znacznie więcej.
Zakres prac obejmował nie tylko Stępinę – Cieszynę, ale także Wiśniową i Frysztak. Przez Wiśniową biegła linia kolejowa Rzeszów – Jasło i konieczne było poprowadzenie z rejonu stacji kolejowej, bocznego, ponad 3-kilometrowego odgałęzienia torów do Stępiny. W trakcie budowy kolej wykorzystywano do transportu materiałów budowlanych i pracowników, natomiast po jej zakończeniu, umożliwiała dojazd pociągu sztabowego do schronu. Wiśniowa stanowiła jednocześnie zaplecze techniczne budowy. Znajdował się tu skład materiałów, baraki dla pracowników i żołnierzy ochrony, punkt rozładunkowy więźniów, przywożonych do pracy. Druga część zaplecza została zlokalizowana we Frysztaku.
Zagadkowe podziemie
Gotowe schrony zostały przejęte przez wojsko, obsadzone załogami, rozpoczynając tym samym oficjalne funkcjonowanie. Cały zespół w Stępinie składał się z kilkudziesięciu obiektów, wież strażniczych, bunkrów bojowych, ochronnych, willi dowództwa, trawiastego lądowiska, budynków drewnianych, bunkra zaplecza technicznego i logistycznego. Zasadniczą częścią zespołu był schron o długości około 385 m, o grubości ścian ponad 2 m, szerokości 12 m i wysokości 8,5 m, zakończony „ślepą” ścianą, opatrzony bramą wjazdową konstrukcji stalowej, składającą się z dwuskrzydłowych wrót, uruchamianych silnikiem elektrycznym. Środkiem, w obniżeniu posadzki biegł tor kolejowy, a po obu jego stronach znajdowały się perony. Pod nimi były pomieszczenia gospodarcze, kancelaryjne, mieszkalne i gościnne, do których prowadziły schody. Na zewnątrz, przed wjazdem do schronu zbudowano obszerny, drewniany peron.
Przed atakiem chemicznym schron zabezpieczony został systemem śluz i urządzeń wentylacyjno-filtrujących, wyprowadzonych specjalnym kanałem do położonego w odległości około 80 m bunkra naziemnego, określanego jako schron nr 2. Mieściło się w nim zaplecze techniczne: maszynownia, magazyny, urządzenia energetyczne i urządzenia regulujące dopływ czystego powietrza do schronu głównego. Bunkier był połączony ze schronem trzema podziemnymi przejściami. Ubezpieczenie terenu stanowiło 3 potężne żelbetowe bunkry, o grubości ścian przekraczających 2 m, wyposażone w stanowiska broni maszynowej i urządzenia filtrujące powietrze. W każdym mogła się pomieścić drużyna piechoty. Uzupełnienie systemu zabezpieczeń tworzyły dwa tzw. bunkry bierne, wieże wartownicze i patrole wojskowe poruszające się po najbliższej okolicy. Natomiast sam schron i najbliższe otoczenie przykryto metalową siatką maskującą, imitującą roślinność i pomalowano go na kolor zielony.
O ile przeznaczenie wszystkich pomieszczeń naziemnych, znajdujących się w schronie, nie budzi większych wątpliwości, podobnie jak funkcja całego kompleksu, to zagadką pozostają podziemne partie obiektu, obecnie poniżej poziomu Stępinki. Krążące na ich temat plotki i domysły trudno dziś zweryfikować bez podjęcia kosztownych i trudnych technicznie badań. Wiadomo, że w czasie budowy Niemcy zmienili bieg rzeki, osuwając ją od wznoszonych konstrukcji, ale później woda zalała pomieszczenia. Trudno jednak stwierdzić czy wpuszczono ją celowo, czy też napływ nastąpił w chwili gdy przestały działać pompy i system drenażowy.
Hitler w Stępinie
W czerwcu 1941 roku machina wojenna Niemiec ruszyła na wschód. W tym czasie ani schrony pod Tomaszowem, ani w Strzyżowie czy Stępinie nie były jeszcze gotowe. Już w lipcu tego roku, w obliczu błyskawicznych postępów armii niemieckiej, front przesunął się tak daleko, że wykorzystywanie pociągów sztabowych na Pogórzu, ze względu na dużą odległość od pola walki, nie wchodziło w rachubę. Obiekty czekały więc w pogotowiu, lecz nikt z nich nie korzystał. Sytuacja sprawiła, że stały się niepotrzebne. Dość nieoczekiwanie jednak Stępina przeżyła swoje „pięć minut” w historii II wojny światowej.
Hitler uważał siebie za wybitnego stratega i dowódcę, przewyższającego wiedzą wojskową całą kadrę generalską. Nie do końca ufał swoim podwładnym i często osobiście sprawdzał, jak wykonywane są jego rozkazy. Czuwanie nad przebiegiem działań wojennych zmuszało go do ustawicznego przemieszczania się. Mógł to robić samolotem, ale nie miał, podobnie jak do oficerów, zbytniego zaufania do latającej maszyny. Preferował drogę lądową, z wykorzystaniem pociągu. W 1938 roku zbudowano dla niego pociąg specjalny o nazwie „Amerika”, który stał się jego ulubionym środkiem lokomocji. Fuhrersonderzug „Amerika” był opancerzoną i świetnie uzbrojoną kwaterą Hitlera na kołach. Napędzany siłą dwóch parowozów, osiągał zawrotną jak na tamte czasy szybkość 160 km/godz.
W skład pociągu wchodziło zwykle kilkanaście wagonów, a najważniejszym była salonka Hitlera. Oprócz niej były wagony: konferencyjny, eskorty, restauracyjny, dwa wagony z działkami przeciwlotniczymi i obsługą, dwa sypialne dla współpracowników Hitlera, dwa dla personelu pociągu, a także wagon kąpielowy, prasowy i kilka innych, w zależności od trasy podróży i bieżących potrzeb. Pociąg był pomalowany na kolor niebieski. „Amerika” stanowiła pierwszą wojenną kwaterę Hitlera we wrześniu 1939 roku. Dotarł nią aż do obleganej Warszawy. Po zbudowaniu kwatery głównej pod Kętrzynem, pociąg specjalny tam właśnie przyjeżdżał najczęściej, dowożąc i odwożąc wodza II Rzeszy i innych dostojników państwowych.
Jeden raz w swojej historii „Amerika”, przemianowana na początku 1942 roku na „Brandenburg”, zawitała do Anlage Sud, czyli kompleksu schronowego w Stępinie. Wydarzeniu temu towarzyszyły niecodzienne okoliczności. Hitler wybierał się na inspekcję frontu wschodniego, na którym jego armie odnosiły błyskawiczne, oszałamiające wręcz zwycięstwa. W podróży inspekcyjnej miał mu towarzyszyć wierny sojusznik – Benito Mussolini.
Nicolaus von Below (1907-1983), adiutant Hitlera. Towarzyszył fuhrerowi w bunkrze w Berlinie, do ostatnich dni jego życia. Opuścił bunkier na dzień przed śmiercią wodza III Rzeszy. Tak wspomina spotkanie i podróż dwóch wodzów. (Nicolaus von Below – „Byłem adiutantem Hitlera”, polskie wydanie, Warszawa 1990). Najpierw przybył Mussolini w odwiedziny do włoskich jednostek, wcielonych do grupy armii „Południe”. 25 sierpnia 1941 roku Hitler przyjął go w Wilczym Szańcu. 26 pojechał z nim do Brześcia i dalej do FHQ na południu. (FHQ – Fuhrerhauptquartier – kwatera główna fuhrera. Tą nazwą określano wiele kwater Hitlera, także pociąg „Amerika” i „Anlage Sud” – przyp. aut.). 28 sierpnia obaj mężowie stanu polecieli samolotem do grupy armii „Południe”. Wcześniej, do schronu w Stępinie przyjechał pociąg Hitlera i czekał tu na obu przywódców. Ci przylecieli samolotem na lotnisko w Krośnie, skąd udali się samochodem, pod silną eskortą, do Stępiny. Na czas przejazdu Hitlera przez miasto zabroniono mieszkańcom wychodzenia z domów, a ulice obstawiło wojsko.
Po przyjeździe do Stępiny Hitler z Mussolinim mieli jeszcze odbyć krótką wycieczkę do Strzyżowa, ale brak wiarygodnego potwierdzenia tego faktu. Obecność Hitlera w „Anlage Sud” odnotowała w liście do przyjaciółki, napisanym 30 sierpnia, już w Wilczym Szańcu, Christa Schroeder (1908-1984), sekretarka wodza (wł. Emilie Christine Schroeder). Towarzyszyła Hitlerowi przez 12 lat w kolejnych kwaterach głównych (FHQ), a także w berlińskim bunkrze. Opuściła go na prośbę fuhrera. Po śmierci wydano jej zapiski. Polski tytuł – „Byłam sekretarką Adolfa Hitlera”, Warszawa 2000.
Byliśmy kilka dni w Galicji. Szef nie wygląda najlepiej, po prostu wychodzi za mało na świeże powietrze i dlatego jest nadzwyczaj wrażliwy na słońce i wiatr, co widać podczas kilkugodzinnych podróży samochodem. Bardzo chętnie bym została w Galicji, właściwie prawie wszyscy byli za tym, ale nie ma tam zapewnionego bezpieczeństwa. Podobno codziennie są jakieś incydenty, a ponieważ nie można tamtego obszaru tak dobrze ogrodzić i zamknąć, jak tego tutaj, niebezpieczeństwo jest zbyt duże. Za to krajobraz tak uroczy, że aż byłam zaskoczona.
Nie zniszczyli
W 1944 roku, w tzw. planie Geilenberga, dotyczącym dyslokacji zagrożonych bombardowaniami zakładów zbrojeniowych, ujęto schrony w Strzyżowie i Stępinie. Pierwszy pod kryptonimem „Phenix”, drugi – „Kakadu”. Jednak na planowaniu się skończyło. Być może podjęte zostały jakieś prace przygotowawcze, lecz do zorganizowania produkcji nie doszło.
Prawdopodobnie, w końcowym okresie wojny oba schrony były wykorzystywane jako magazyny amunicji. W lipcu 1944 roku rozpoczęto ewakuację schronów, zabierając z nich wszystkie urządzenia i wyposażenie. Wycofując się, Niemcy przeważnie wysadzali w powietrze instalacje wojskowe, jednak ani schronów w Strzyżowie i Stępinie, ani w Konewce i Jeleniu nie zniszczono. Wymagało to użycia dużych ilości materiałów wybuchowych, gdyż konstrukcje były niezwykle solidne, a na takie marnotrawstwo Niemcy nie mogli sobie pozwolić. Rejon Strzyżowa i Stępiny został zajęty przez Armię Czerwoną w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku. Oddziały niemieckie nie broniły schronów. Jeśli pozostało w nich coś, czego wywieźć nie zdążono, zajęli się tym Rosjanie, podobnie jak na poligonie w Bliznej czy innych, zdobytych wojskowych obiektach niemieckich.
Po opuszczeniu schronów przez czerwonoarmistów, przejęło je Wojsko Polskie. Także Konewka i Jeleń znalazły się w posiadaniu wojska. Dalszy los tych obiektów był podobny. Wykorzystywano je jako różnego rodzaju magazyny, aż stały się niepotrzebne i opuszczone. Najlepiej zachowany schron w Stępinie stanowi obecnie dużą atrakcję turystyczną i miejsce organizowania historycznych inscenizacji.
Artur Bata
Nowe Podkarpacie nr 28 z 9 lipca 2014
Ponadto w aktualnym wydaniu znajdziesz przegląd wydarzeń z regionu,
informacje sportowe, program TV,
Zapraszamy!
Znasz ciekawe miejsca w regionie lub historie z nimi związane? Być może znasz ciekawych ludzi, których historie warto opowiedzieć?
czekamy na informacje Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
« poprzednia | następna » |
---|