Nowe Podkarpacie

Reklama
Reklama

Judym z Polan

Email
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
Kiedy wkoło szalała epidemia cholery, na pomoc mieszkańcom Polan przyszedł lwowski lekarz. Niestety, on sam stał się ofiarą epidemii. Nagrobek bezimiennego bohatera walki z epidemią przetrwał do naszych czasów...

Na mapie turystycznej znalezienie Polan Surowicznych nie nastręcza problemów. Są tam, gdzie być powinny, między Puławami i Moszczańcem, w dolinie Wisłoka. Co innego do Polan dotrzeć. Od strony Puław nie ma drogi, a tylko leśny, nieprzejezdny trakt, opatrzony zresztą zakazem wjazdu. Z drugiej strony, od Moszczańca porządna asfaltowa szosa również kończy się znakiem zakazu. Jeśli go nawet zlekceważymy, to dalej podróżować się nie da, chyba, że dysponujemy samochodem terenowym lub ciągnikiem. Stara droga przez nieistniejącą wieś biegnie wąską doliną Potoku Surowicznego i wielokrotnie go przecina. Pędząca po kamienistym korycie woda uniemożliwia przejazd. Pozostaje więc wędrówka piesza, długa i wyczerpująca.

 

Piękny zakątek

Po co jednak „pchać się” do wsi, której już dawno nie ma? Choćby po to, żeby zobaczyć jeden z najpiękniejszych zakątków Beskidu. Tworzy go długa, głęboka dolina, z jednej strony zamknięta zalesionymi, wysokimi wzniesieniami, z drugiej zaś – szerokimi łagodnymi zboczami, pokrytymi gęstą trawą, ciągnącymi się aż po kres horyzontu. Opustoszała po wysiedleniach Łemków wioska, mimo usilnych starań gospodarującego tu przez lata PGR, nie zniknęła całkowicie z powierzchni ziemi. Jak wyrzut sumienia tkwi wciąż na swoim miejscu zaniedbany i zarośnięty cmentarz, który jakaś litościwa dusza ogrodziła tym co było pod ręką – kolczastym drutem. Mniej więcej pośrodku dawnej wsi widnieje murowana przycerkiewna dzwonnica, a właściwie jej część, pozbawiona dachu. Została zbudowana w 1730 roku i była znacznie okazalsza od stojącej obok drewnianej cerkwi. Społeczni działacze, miłośnicy regionu, historii i sztuki cerkiewnej, usiłują odbudować obiekt, ale idzie im to ciężko, głównie z braku pieniędzy. Zdziczałe sady, resztki fundamentów domów, zawalone piwnice – to jeszcze można zobaczyć. Cała reszta uległa siłom przyrody i załodze PGR.

Polany Surowiczne powstały w okolicznościach nietypowych. W pobliżu, nad Wisłokiem koloniści ruscy założyli wieś – Surowicę. Pierwsza o niej wzmianka pochodzi z 1361 roku, ale powstała przynajmniej kilkanaście lat wcześniej co oznacza, że była najstarszą osadą w dolinie Wisłoka. Była, bo Surowica też nie istnieje. Mieszkańcy Surowicy zajmowali się głównie hodowlą owiec i bydła, a najlepsze tereny wypasowe znajdowały się kawałek dalej, nad Potokiem Surowicznym. Osiadła tam więc grupa pasterzy, powstał przysiółek Surowicy, a w 1547 roku lokowano odrębną wieś. Szybko się rozwijała i pod koniec XVI wieku była większa od macierzystej Surowicy. Wtedy też zbudowano cerkiew i erygowano parafię prawosławną. Dolina potoku stanowiła trudno dostępne miejsce i nawet Tatarzy nigdy się tu nie zapuszczali. Zimą, kiedy spadły ogromne śniegi, wieś była odcięta od świata. Żyła zatem w spokoju i zapomnieniu. Historia Polan obfituje w ciekawe i dramatyczne wydarzenia. W tym miejscu ograniczę się do opisania jednego epizodu z dziejów Polan.

 

Epidemia cholery

W latach 1872-1873 w Małopolsce szalała epidemia cholery. Nie pierwsza zresztą, bo ataki tej choroby miały miejsce w 1831 roku, a następnie w 1846. Ten jednak był najgorszy i zebrał straszliwe żniwo śmierci, także na Łemkowszczyźnie. We wsiach nad Wisłokiem i Jasiołką zmarło około 30 procent mieszkańców, a ofiary zarazy chowano na specjalnych cmentarzach „cholerycznych”, daleko od zabudowań, w lasach. Wynikało to z obawy przed dalszym rozprzestrzenianiem się tej choroby. Dziś, w większości przypadków nie wiadomo nawet, gdzie się owe cmentarze znajdowały.

 

Lekarz ze Lwowa

W Polanach Surowicznych, mimo oddalenia od innych wsi, również wybuchła epidemia. Z każdym dniem przybywało chorych i zmarłych. Ludowa medycyna, skuteczna przy wielu schorzeniach, wobec cholery była bezradna. Nie pomagały zioła, zaklinania, wygrzewanie w łóżku, nacieranie gorzałką i inne domowe sposoby. Pozostawała tylko modlitwa i nadzieja, że zaraza ustąpi. Ale nie ustępowała i pochłaniała kolejne ofiary. I wówczas pojawił się prawdziwy mąż opatrznościowy – lekarz ze Lwowa. Nie wiadomo czy do Polan sprowadził go przypadek, czy też przyjechał tu specjalnie po to, żeby leczyć ludzi, w każdym razie podjął, praktycznie niewykonalną misję powstrzymania epidemii. Jego możliwości były bardzo ograniczone, bo wówczas na tę chorobę nie znano skutecznego leku. Robił więc co mógł i co mu podpowiadała lekarska wiedza. Zajął się stanem sanitarnym wsi, nakłonił mieszkańców do przestrzegania zasad higieny, wydał walkę wszechobecnemu brudowi, niechęci do mycia rąk, utrzymywania czystości w domach. Starał się izolować chorych, łagodzić ich cierpienia. Podejmowane przez lekarza działania doprowadziły do stopniowego zaniku epidemii. Wprawdzie w Polanach zmarło na cholerę ponad 40 osób, ale ofiar było znacznie mniej niż w okolicznych wioskach, co z pewnością należało przypisać ofiarnej pracy lwowskiego lekarza.

 

Pomnik lwowskiego lekarza, który walczył z epidemią cholery w Polanach

 

Bezimienny bohater

Niestety, on sam stał się ofiarą cholery, jedną z ostatnich. Zachorował, a wyczerpany organizm nie zdołał się obronić i lekarz zmarł. Wdzięczni za pomoc mieszkańcy pochowali go na cmentarzu parafialnym i wystawili okazały, kamienny pomnik nagrobny. Podczas pobytu lekarza w Polanach, nikt nie zapytał go o nazwisko, toteż kamieniarz, wykonujący nagrobek i teks epitafijny miał przed sobą trudne zadanie uhonorowania zmarłego bez podawania jego danych osobowych. Ostatecznie mieszkańcy uzgodnili następujący napis: Lekarz szpitala lwowskiego +1847, wśród epidemii 16 sierpnia 1873. Pokój jego popiołom.

Nagrobek bezimiennego bohatera walki z epidemią przetrwał do naszych czasów, a tekst jest nadal czytelny, choć nieco zatarty. Pomnik wymaga jednak remontu. Podobnie zresztą jak kilku innych, stojących jeszcze na tym cmentarzu i w pobliżu dzwonnicy. Mieszkańcy Polan troszczyli się o grób bezinteresownego dobroczyńcy, ale kiedy ich brakło, przestał kogokolwiek interesować. Warto, dla uratowania pamięci o tym, niezwykłym człowieku, odrestaurować nagrobek, o który dbało kilka pokoleń mieszkańców Polan Surowicznych.

 

Artur Bata, fot. /arch./

Martwi cię coś, lub denerwuje? Napisz do Nas!

Pseudonim
Email:
Temat
Wiadomość

Ogłoszenia ostatnio dodane

All rights reserved: Nowe Podkarpacie Designed by: KAJUS